Chyba zmienię formę pisania postów na tym blogu. Forma epistolarna jest dość męcząca. A i tak treść nie trafia do więcej niż dwóch osób, więc po co się niepotrzebnie pocić...
Chciałam napisać coś przed wyjazdem. Wyjeżdżam wreszcie na wymarzone wakacje nad morze. O swoim niedosycie morza już pisałam. Pragnę wyjazdu w jakieś spokojne, zaciszne miejsce, z dala od tego wszystkiego, wyłącznie z ukochanym... Z dala od traktowania mnie jak dziecko i od poczucia, że jestem nie u siebie...
Choć nie mogę na to ostatnio narzekać, nie jest źle (tfu, tfu).
I przede wszystkim z dala od myślenia o tym, co mnie czeka.
Byłam na beerfeście, jak co roku zresztą... ale szkoda komentować. Jedyne co było tam dobre to świeże piwo.
Jednak i tak nie mogę uciec od tych samych złych myśli co zawsze...
...które sprowadzają mnie do zawsze tego samego wniosku.
Nie potrafię żyć. I nie wiem jak żyć. Najlepiej właściwie nie żyć... i o tym też czasem myślę.
Do napisania, mam nadzieję, następnym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz