Gdzie ja jestem?

środa, 10 czerwca 2015

Trzeci

Najmilszy,

piszę właściwie tylko dlatego, że mam ochotę coś napisać. Dawno tego nie czułam. Zawdzięczam to właśnie Tobie, mój ukochany. Bardzo chciałabym Cię zaszczycić indywidualnym listem, który byłby dostępny tylko dla Ciebie, ale niestety - Blogger nie daje mi takich możliwości. O ile pamiętam, można tak zrobić na Wordpressie, ale... tam z kolei brakuje mi pełnej ingerencji w kod CSS szablonu, a co za tym idzie - wolna ręka w tworzeniu szablonu... Lecz nie można mieć wszystkiego. Wobec tego, ten list domyślnie będzie skierowany do Ciebie i dedykowany Tobie, choć w zasadzie pozostanie publiczny.
Nic szczególnego nie mam do napisania... strasznie mnie teraz bolą łydki, okropny rwący ból, jakby na zmianę pogody (?), może są jakieś skoki ciśnienia. Myślę, że wolę ból łydek, niż ból głowy.
Zauważyłam, że zatrzymałam się z czytaniem Mordercy bez twarzy na rzecz Heroes kroniki. Chyba nie jest to dobre, ale możliwość zagrania w nowe kampanie jest zbyt pociągająca x) Muszę bezwzględnie to zmienić póki jest lato, a dni są długie. "Czytać w dzień, grać nocą" - z perspektywy zdrowia moich oczu wygląda to chyba lepiej niż "napierdalać grać dzień i noc"...
Bardzo często wracam myślami do tematów, o których chciałabym z Tobą porozmawiać, ale mam z nimi taki problem, że kiedy się spotykamy i wreszcie mogłabym je poruszyć, to zapominam, o czym właściwie ja chciałam Ci powiedzieć... przypuszczam, że dlatego, iż podświadomie w gruncie rzeczy nie chcę widząc się z Tobą poruszać tematów wprowadzających nas w smutek i przykrość, a to właśnie mnie ogarnia, kiedy o nich myślę. Chyba nie potrafię tego wytłumaczyć inaczej.
Chciałabym z Tobą porozmawiać o swoich wewnętrznych rozterkach, ale inna sprawa, że nie potrafię też jakoś konkretnie sformułować, wyrazić tego słowami... I możliwe, że dlatego wylatuje mi to z głowy, gdy Cię zobaczę.
Potrafię tylko się umartwiać w samotności....

Patrzę tak na zasadzone przez Ciebie dla mnie roślinki i widzę, że ta z białymi kwiatuszkami wystrzeliła nowe pędy w górę, jakby w desperacji, że te iglaki zabiorą jej całe światło i w ogóle niszę. Może to przez upał w miniony weekend? Wydaje mi się, że iglaczki też nieco urosły, ale nie widać tego tak wyraźnie, mogę się równie dobrze mylić.

W tym miejscu zakończę. Nie potrafię już nic sensownego z siebie wykrzesać, przepraszam. Czuję, że ten wpis będzie taki... niedokończony, jakby urwany w połowie, ale nie widzę też sensu w specjalnym zmuszaniu się do myślenia i pisania. To już nie ta sama erudycka, wyćwiczona głowa, co kiedyś...

Dziękuję Ci kochanie za to, że jesteś, wchodzisz tu, czytasz te moje bzdury i chcesz je komentować...

Do następnego razu!

Twoja 
Caolinite

2 komentarze:

  1. Bardzo dobrze że dzielisz czytanie i granie. Rozwijasz się. I możesz napieprzać ile wlezie :P A roślinki niechaj rosną, chociaż może im się ciasno robić...

    Każdy Twój post jest dobry. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń