Udało mi się przeczytać wreszcie tę "Dumę i uprzedzenie".
Przyznać muszę, że początki były trudne... Przebrnięcie przez pierwsze rozdziały było jak wtaczanie wielkiego głazu na stromą górę. Ciągle tylko to gadanie o balach i o wychodzeniu za mąż... Nadszedł na szczęście taki moment (gdzieś mniej więcej przed połową książki) kiedy akcja zaczęła się interesująco kształtować, nabierać rozmachu i od tego punktu czytanie przebiegało znacznie przyjemniej. Dodam, że literatura kobieca to zdecydowanie nie moje klimaty, wolę raczej coś mocniejszego, mroczniejszego, bardziej psychologicznego, ale... koniec końców cieszę się, że ją przeczytałam.
Czytając historię Elżbiety Bennet i przyglądając się jej samej towarzyszyło mi nieustannie wrażenie, że... ona jest dosyć podobna do kogoś, kogo znam, a historia jej miłości... tak bardzo coś mi przypomina... Bo jest to historia uczucia dwojga ludzi, które nie narodziło się "od pierwszego wejrzenia", a dojrzewającego z czasem. Obserwujemy jego rozwój od momentu zupełnie nie zapowiadającego takiego obrotu spraw - przyglądamy się, jak można zakochać się w kimś, kto pozuje na wyniosłego i niedostępnego albo w kimś, kogo po powierzchownej ocenie się odrzuciło, o ile... przynajmniej spróbuje się go poznać bliżej.
Zgodnie z systemem ocen na Lubimyczytać książkę określiłabym jako "dobrą", choć ocena 6/10 wydaje mi się nieco zaniżona, więc ostatecznie dałam 7 - to tylko dzięki zasłudze drugiej połowy książki, która przesądziła i uczyniła ocenę zgodną z moim sumieniem.
Przebrnęłaś księgę... Mogę jedynie napisać że literatura kobieca to też nie moje klimaty, chociaż cieszę się że przeczytałaś, i myślę że ta druga połowa byłaby dość ciekawa... Choć myślę że nie była w rzeczywistości tak wyniosła i nie odrzuciła początkowo.....
OdpowiedzUsuńA jak dałaś ksiażce 7 - to myślę że warto przeczytać.
Powodzenia w walce z kolejną knigą!